poniedziałek, 23 lutego 2015

Eins

'' ...Jak linie papilarne, unikalna każda z sekund. I nakarmię nimi garści, póki starczy oddechu
I nawet, gdybym nigdy miał nie zrozumieć sensu. Dziś ja dziękuję za ten dar, bo to coś więcej...''

P. O.V                                               Vanessa

- Melanie! Rusz tą grubą, kościstą dupę! - krzyknęłam do ociągającej się rudej. - Mamy być za pół godziny u Schuster 'a!
- Nie moja wina, że zachciało ci się lampy po drodze przytulać! - zaśmiałam się, ciągnąc za rękaw bluzy Niemkę.
- Bo one są samotne! - naburmuszyłam się lekko udając focha. One też potrzebują uczucia!
- Każdy jest samotny, a lampy nie są organizmem żywym, idiotko! - ruszyła do przodu i tym razem ja zostałam w tyle. - No chooodź!
- Skąd wiesz?! Sprawdzałaś jej wnętrze?! Nie masz prawa uważać, że nie mają uczuć! - próbowałam się nie zaśmiać, ale słabo mi to wyszło. Gdyby nie walizki już bym się turlała ze śmiechu na chodniku.
- Wiesz jeszcze nie, ale myślę... - zatrzymała się myśląc głęboko. - Kurde, Van spóźnimy się zaraz!
- Ty właśnie, chodź, szybko, szybko! - lisek spojrzał na mnie co najmniej jak na jakiegoś pedofila. Oj tam, oj tam! - Bez skojarzeń proszę.
Wleciałyśmy na skocznie zziajane i zmęczone. Spojrzałam na zegarek. Yay! Mamy jeszcze 2 minuty!
Stanęłyśmy pod zeskokiem i czekaliśmy na Werner 'a.
- O dziewczyny! Już jesteście, zostawcie walizki i chodźcie  ma gorę, najpierw zobaczycie trening, potem pogadamy - popędził zachęcając nas gestem dłoni. Co jak co, ale szybkie tu powitania mają. Nie myśląc o jakichkolwiek konsekwencjach czyli ukradnięciu nam walizek czy coś podobnego ruszyłam za trenerem - Wybaczcie, że się nawet kulturalnie nie przywitałem, ale chłopacy mają trening, same rozumiecie.
- Jasne, potem się wszystko ustali - uśmiechnęłam się szeroko.
- Vanessa i Melanie, tak? - pokiwałam głową na tak, skupiając wzrok na skoczkach. Z progu właśnie wybijał się Marinus. Idealnie się wzbił na nad bulą i poleciał. Wiatr wiał nieznacznie, więc chłopak nie miał za dużo problemów.Wylądował telemarkiem i uniósł dłonie w akcie triumfu. Odległość była imponująca przez co Niemiec z uśmiechem zszedł ze skoczni - Przeciętnie.
- Przeciętnie?! Ale przecież on skoczył bardzo dobrze- wzburzyła się Lanie. Od zawsze Mari był dla niej ulubionym niemieckim skoczkiem i bardzo go ceniła. Potrafiła gadać o jego talencie godzinami, a jej teraźniejsza reakcja, była zrozumiała. Zaśmiałam się pod nosem. Dopiero co przyjechałyśmy, a już kurde się wyróżniamy.
- Melanie, stać go na więcej, on o tym doskonale wie - zaśmiał się Schuster.
- Przecież to skok na pierwszą dziesiątkę - dołączyłam się do rozmowy.
- Ale nie na podium, na podium to skaczę Wellinger - machnął chorągiewką, a wspomniany chłopak po chwili wybił się z progu. Zaciekawiona skupiłam wzrok na 19-latku. Jakoś za bardzo za nim nie przepadałam, po prostu był zbyt pewny siebie, a tego nie lubiłam. Jednak talent miał, to mu muszę przyznać. Wylądował 3 metry przed rekordem skoczni i zakończył skok pięknym telemarkiem.
- Przyznaję rację, to było coś - uśmiechnęłam się szeroko w stronę mężczyzny.
- To Andreas, ma niesamowity dar, to jak Melanie?- powoli schodziliśmy na dół mijając sportowców. Dla mnie darem było, że zdałam te całe studia, bo mało osób we mnie wierzyło. Uważali, że jestem zbyt nadpobudliwa i walnięta. Ale koniec końców, wylądowałam na posadzie psychologa w kadrze niemieckich skoczków narciarskich.
- Niech będzie, ale on też dobrze skoczył...
- Gdzie walizki?- przerwałam ich konwersację, zatrzymując się na chwilę.
- W waszych pokojach- spojrzałam zdezorientowana na trenera, ale...- wyuczyłem tych pacanów kultury.
Zaśmiałam się i za trenerem ruszyłyśmy do hotelu.  Co jak co, ale hotel był naprawdę śliczny. Obsługa witała nas ze szczerym uśmiechem- co się rzadko zdarza. Cieszyłam się, że wybrałam niemiecką kadrę, bo miałam jeszcze możliwość pracy w austriackiej i norweskiej. Jednak miłość do ojczyzny wygrała, choć nie ukrywam, że Norwedzy proponowali grubą kasę.
- Van ma 11, a Mel 10, więc macie obok siebie, jakby co, jestem pod siódemką- szatyn uśmiechnął się szeroko i przekazał nam kluczyki- Za trzy godziny spotykamy się pod skocznią, wyjaśnię wam zasady, zapoznacie się z chłopakami, no i wszystko wam wyjaśnię
- Czyli o 17.00 pod skocznią?- spytała ruda.
- Tak, tak, ubierzcie się ciepło, bo w Ruhpolding nie jest tak gorąco jak w Oberhausen- przytaknęłam głową i weszłam do pokoju. Urządzony był dość poważnie. Trza, by przemalować ściany z tego brzydkiego brązu na zielony lub fioletowy i zabrać te stare szafki. Nie no, dobra, nie będę narzekać. A już tak ładnie oceniałam ten budynek... Rozpakowałam walizkę byle jak wkładając rzeczy do szafki, nie miałam siły, lot mnie kompletnie wykończył. Och, jak ja nie cierpię latać! Doskonale wiedziałam, że jak Melanie tu trafi to będzie wściekła. Jest straszną pedantką. Czasem zastanawiam się czy, by nie przebiła Małgorzaty Rozenek. Walnęłam się na łóżko zamykając oczy. No, mają plus za pościel. Jest mięciutka jak pupcia niemowlaka. I jeszcze taka cieplusia. Jestem ciekawa, jak to wszystko będzie wyglądać. Wiem, że może za młoda już nie jestem, wbrew pozorom 21 lat na karku to dużo. No w sumie 21 lat rocznikiem, więc mam jeszcze moje dwadzieścia. Jakoś dziwnym trafem zachciało urodzić się mi w same święta. Dokładnie 24 grudnia 1994 roku o godzinie 23.57. Aish, chyba serio mi się nudzi, że główkuję nad moimi urodzinami. Powinnam się cieszyć z tego, że dostałam tu staż. U boku niemieckich skoczków do tego jeszcze z Lanie, a ja tymczasem leżę i odpoczywam. Wstałam i postanowiłam, że przejdę się po hotelu. Moje zmęczenie minęło tak szybko jak przyszło, ale z resztą, cóż się dziwić. Zawsze byłam nadpobudliwym dzieckiem. Zamknęłam pokój i ruszyłam długim korytarzem. Oprócz różnorodnych obrazów nie było tu nic, co, by przykuło moją uwagę. Potrzebuję zabawy! Ja tu umieram, ludzie! Ja chcę coś zrobić! Już wolałabym pracować niż leżeć. Ugh, może na dwór pójdę? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 15.47. Kuuuupa czasu. Szybko wróciłam do pokoju i biorąc bluzę wyszłam na zewnątrz. Jak na lipcowe powietrze było dość zimno. W końcu 17 stopni, to niezbyt wymarzona pogoda na taką porę roku. W dodatku wiał chłodny wiatr i zbierało się na niezłą ulewę. Spojrzałam przelotnie wzrokiem na wielki plac zabaw. Kurczę chciałabym się tam pobawić. Ale to byłoby nieco dziwne, co by pomyśleli o mnie ludzie? Ej, od kiedy ja się przejmuję zdaniem ludzi? Z wielkim uśmiechem ruszyłam na zjeżdżalnie. Oł je! To jest to!
Rozpędziłam się nie zważając na miny zdziwionych dzieci ruszyłam z prędkością na dół. Było tak supi ciemno i dość ciasno, lecz to nie dla mnie problem. Dobra zabawa liczy się najbardziej. Zjechałam na dół i delikatnie chwiejąc się chciałam powtórzyć czynność.
- Nie jesteś zbyt stara na to?- usłyszałam rozbawiony głos chłopaka. Odwróciłam się i zaśmiałam się dźwięcznie. Zwrócił mi uwagę człowiek bujający się na koniku.
- A ty? Nie widziałam jeszcze, by jakiś skoczek bawił się na placu zabaw- blondyn wstał ze śmiechem i podał mi dłoń.
- Karl- uścisnęłam dłoń nadal nie przestając się śmiać.
- Vanessa
- Mieszkasz gdzieś tutaj? Nie widziałem cię nigdy tutaj...
- Dziś przyleciałam, a mieszkać, mieszkam w hotelu, najprawdopodobniej do końca GP- szczerze, nie wiedziałam ile ze mną wytrzymają. Jestem dość... Wyjątkowa? Może tak to ujmę.
- GP? Czyli ty jesteś jedną z nowych psycholożek?- uśmiechnął się ciepło. Oj już go lubię. Stwarza swoją osobą strasznie przyjemną atmosferę. - Idziemy się przejść? Mamy jeszcze 40 minut?
- Jasne i tak, to ja- uchwyciłam ramię narciarza i szliśmy powoli w kierunku parku.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę wszyscy bali się, że będą to jakieś stare baby, jak ostatnio- wygiął usta w krzywym uśmiechu, serwując mi kolejną salwę śmiechu. - A ta druga to...?
- Ta druga w moim wieku- uspokoiłam go. Dość pocieszny z niego człowiek.
- To zapowiada się wspaniały sezon- mruknął ucieszony.
- Nie bądź taki hop do przodu, zawsze mogą mnie wywalić. Nie jestem dość usłuchanym człowiekiem- usiadłam na wolnej ławce, wpatrując się w goniące się przedszkolaki.
- Stanę w twojej obronię- wypiął do przodu dumnie pierś.
- Dziękuję mój bohaterze- przytuliłam go lekko, śmiejąc się.
- A jak ja wylecę z kadry obronisz mnie?- spytał teatralnie robiąc smutną minkę. Przy tym gościu, nie da się nie uśmiechać.
- Oczywiście- przybiłam z nim żółwika. Coś czuję, że będzie moim ulubieńcem. - Zbieramy się, co?
- Już?- jęknął- Słońce świeci tak ładnie...
- Karl proszę cię głupku, niebo jest ciemne jak murzyn!
- Jesteś rasistką!? Wspierajmy się razem- po raz kolejny dziś zanosiłam się śmiechem. No ja nie mogę!
- Idziemy zanim coś ci strzeli do tego łba!- chwyciłam go za łokieć i prowadziłam, a raczej ciągnęłam w miejsce naszego tymczasowego zamieszkania. Jako tako mi się udało, nie licząc tego, że chłopak narzekał przez całą drogę.
- Mieszkasz pod...
- Jedenastką - unosiłam w górę klucz.
- O! To blisko mnie! Mieszkam pod dwudziestką - spojrzałam na niego jak na wariata.
- Przecież to przedostatni pokój!- walnęłam się w głowę ręką śmiejąc po raz 636372 z jego głupoty. Tak to jest, gdy poznajesz kogoś głupszego od siebie.
- Oj tam, będę za pięć minut, mam nadzieję, że zdążysz się przyszykować- 5 minut? Potrzebuję co najmniej dziesięć!
-Ale...
- Pięć minut!- krzyknął i biegiem wsiadł do windy. Czuję, że się polubimy.

''Tulę mamę, mama dumna, płynie łza.
Wychowała dama chama, mama siłę ma.
Upadam, żeby powstać, wstaję, żeby biec.
Biegnę, żeby wygrać, Ty też!''

czwartek, 18 grudnia 2014

Najważniejsi

  Imię i nazwisko: Vanessa Engel   
Lat: 21 
Miejsce urodzenia: Oberhausen, Niemcy 
Miejsce zamieszkania: Oberhausen, Niemcy / Ruhpolding, Niemcy 
Kim jest: Nowa psycholożka niemieckiej kadry skoczków narciarskich. Ma wybuchowy i nieco trudny charakter. Za wszelką cenę stara się dążyć do celu, nawet po trupach. Jest bezczelna i szczera, co nie zawsze się opłaca. Mówi wszystko prosto z mostu i co jej ślina na język przyniesie. Mimo, iż zachowuje się jak chora umysłowo, potrafi się uspokoić i wysłuchać. Jest twarda psychicznie i właśnie dlatego, pomimo swojej głupoty i dziecinności, udało jej się zdać studia psychologiczne. Lubi grać na xbox'ach i robić przypały. Jest sobą i nie przejmuje się opinią innych. 

 ''Mogłabym ci wiele dać, to za czym tęsknisz, mogłabym za tobą stać, uczynić wielkim gdybyś naprawdę chciał i powiedział to głośno, a karma jest zołzą pokaże ci samotność.''



                                           
Imię i nazwisko: Andreas Wellinger
Lat: 19
Miejsce urodzenia: Traunstein, Niemcy 
Miejsce zamieszkania: Weißbach, Niemcy /
Ruhpolding, Niemcy
Kim jest: Jeden z najlepszych skoczków młodego pokolenia.  Wygląda na bardzo pewnego siebie chłopaka i znającego swoje możliwości, ale pozory mylą. W głębi serca jest romantycznym i nieśmiałym 19-latkiem. Szkoda, że nikt nie ma o tym pojęcia. Na co dzień oschły, bezczelny i niemiły. Udaje twardego i stara się mieć w dupie wszystko. Liczą się dla niego tylko skoki, nic po za tym. Pieniądze i rywalizacja go zmieniły. Dla ''pana idealnego'' nie istnieje takie coś jak miłość, no jedynie, że do skoków. Wyparł się przyjaciół, rodziny.




''Mimo, że tu chcę więcej wiem jedno,
że to czego szukam jest wciąż tu ze mną.
Jedni potrafią to zdobyć, inni biegną
ciągle przed siebie nocą ciemną,
a ja tam wciąż widzę gwiazdy gdzie inni widzą puste niebo. Widzę twoją twarz, gdzie nie powinno być niczego.''
 





Imię i nazwisko: Marinus Kraus 
Lat: 23
Miejsce urodzenia: Oberaudorf, Niemcy
Miejsce zamieszkania:  Oberaudorf, Niemcy /
Ruhpolding, Niemcy
Kim jest: Jeden z dwudziestu najlepszych skoczków na świecie. Dawny przyjaciel Welliego. Boli go, że jego kumpel kompletnie odciął się od świata. Tęskni za starym dobrym Andreasem. Chciałby wrócić do czasów, gdzie mógłby z nim normalnie porozmawiać. Próbował mu już pomóc, ale nie pomogło. Marinus jest wesołym i dość pociesznym człowiekiem. Rzadko kiedy można ujrzeć go bez uśmiechu. Stara się być dla każdego miły, nawet jeśli kogoś nie za bardzo lubi. Mimo, że osiągnął już dużo, Mari jest nieco nieśmiały.


''Mogłabyś być ostatnią kroplą, która przywróci mnie na ziemię. Wiecznie czekające lotnisko, pełne miłości, na które zasługujesz...''






 Postacie drugoplanowe: 



                                                                  
Richard Freitag


 







 Severin Freund







Karl Geiger




                                                          
Markus Eisenbichler



Werner Schuster